środa, 29 listopada 2017

"Artemis" // Andy Weir



Opis z okładki:
Witajcie na księżycu!
Życie w Artemis, jedynym księżycowym mieście, jest wygodne i przyjemne, ale tylko dla turystów i miejscowych bogaczy. Wszyscy inni muszą sobie radzić, jak mogą. Wszyscy, a więc i Jazz Bashara. Dziewczyna pracuje jako kurier, dorabia sobie drobnym przemytem i marzy o beztroskiej, zamożnej przyszłości. Marzy tak bardzo, że kiedy otrzymuje propozycję udziału w przestępstwie doskonałym, po którym będzie mogła zapomnieć o materialnych troskach, waha się tylko przez chwilę. A właściwie nie waha się wcale. Niestety nie zdaje sobie sprawy, że jest jedynie pionkiem w grze o polityczne wpływy, a nawet o istnienie Artemis i życie jej mieszkańców.


Mamy rok 2069. Część ludzkości od dawna zamieszkuje księżyc. Miejscem przez nich zamieszkałym, jest małe miasto; Artemis. Wśród obywateli miasta żyje nastolatka Jazz Bashara.
Jest to bardzo inteligentna i mądra dziewczyna. Usilnie dąży do postawionych sobie celów.
Jazz jest uwikłana w wiele spraw przemytniczych jej miasta. Wynika to z tego, że nie dysponuje ona zbyt dużą ilością pieniędzy. Mieszka bez rodziców i żyje na własną rękę. Gdy nadarza się okazja dużego zarobku, nie zastanawia się, zgadza się na każde niebezpieczeństwo związane z tym zarobkiem. Tylko czy na pewno pakowanie się w kolejne szemrane interesy przyniesie korzyści?


Jak wiadomo Andy Weir dorobił się wielkiego sukcesu na swojej debiutanckiej książce, jaką była „Marsjanin”. W tej książce narratorem jest mężczyzna, który sypie ironią z kieszeni, a także posiada bardzo sarkastyczny rodzaj humoru. Jak jest w „Artemis”?
Tutaj rolę narratora ma kobieta; Jazz. Jest to bardzo wyrazista bohaterka. Zdecydowanie nie jest tylko „papierowa”, można nawet by rzec, że blisko jej do postaci z krwi i kości. Była taką damską wersją Marka Watneya z „Marsjanina”.


Tylko co z tym humorem w książce?
Zdecydowanie występuje. Tylko w porównaniu z „Marsjaninem” nie ma go aż tyle. Ja przynajmniej nie miałam tak dużych wybuchów śmiechu. A bądź co bądź ten rodzaj humoru, w pewien sposób jest przypisywany temu autorowi.
W książce „Artemis” nie brakuje szczegółów i dokładnych opisów miejsc i sytuacji. Mamy tutaj również ciekawą intrygę polityczną.
Jednak występuje tutaj sporo podobieństw takich ,które tworzą pewien schemat książek pisanych przez pana Weira.


Narracja trwa w dobrym kontakcie z czytelnikiem. Akcja pędzi na łeb, na szyje, pochłaniając tym samym czytelnika. Różnorodność zdarzeń nie pozwala na nudę.
Moje małe zainteresowanie kosmosem i fizyką jak najbardziej wpłynęło na jeszcze lepszy odbiór tej książki. Polecam ją wszystkim, którzy czytali już wcześniej „Marsjanina” i przypadł on im do gustu :).

Za możliwość przeczytania dziękuję :)


2 komentarze:

  1. Nie czytałam "Marsjanina" i chyba na początku sięgnę właśnie po tę książkę, a dopiero później po "Artemis".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslę, że to jak najbardziej dobry pomysł i zachęcam do przeczytania :).

      Usuń

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.